tulip
Milczek
Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: czy to wazne??
|
Wysłany:
Wto 20:33, 11 Kwi 2006 |
|
ZA TE DWA ŚWIATY ODDAM ŻYCIE
Znali się właściwie od dawna. Początkowo grali w szkolnym zespole muzycznym, potem on przerzucił się na inny instrument. Ona została przy graniu na flecie, ale tylko po to, by podwyższyć ocenę z muzyki. Ważne jest jednak to, że nigdy się nie przyjaźnili, byli po prostu znajomymi. Dalecy z pozoru - gdzieś w głębi tacy sami...
I to ten zespół ich właściwie połączył. Od tego wszystko się zaczęło. Wyjechali na jedno zimowisko, nie sami, rzecz jasna, z całą grupą i nauczycielką muzyki. Potem było następne, i jeszcze jedno... I na tym ostatnim właśnie, się zaprzyjaźnili. Właściwe wtedy dopiero się poznali. Michał zawsze wydawał się Kindze skryty i na odwrót. A jednak wszystko się odmieniło w niecałe siedem dni. Duży udział ma w tym też Aneta - najlepsza kumpela Kini. To ona właśnie całe dnie przesiadywała w pokoju chłopaków, a Kinga przychodziła tam tylko po to, by nie siedzieć z dziewczynami z ich pokoju.
Już pierwszego dnia pomiędzy Kingą a Michałem utworzyła się jakaś więź. Nikła, bo nikła, ale była. O niczym jeszcze to nie świadczyło – niewinne i banalne wspólne rozwiązywanie krzyżówek i śmianie się. Jednak Michał coraz częściej spoglądał w oczy Kini, z czasem nie mógł oderwać od nich wzroku. Ona to kompletnie ignorowała. Raz - na początku nawet tego nie widziała, dwa – nie ruszało ją to. Ale skłamałaby mówiąc, ze Michał nie był w jej typie, bo był. Kinga, jednak wybrała oszukiwanie się, a poza tym on był dwa lata od niej młodszy, co stwarzało dość duże różnice… Przez następne dni jego wzrok coraz częściej zatrzymywał się na dużych, ciemnych oczach Kini. Właściwie, kiedy tylko znajdowali się razem w pokoju działo się to samo. Ona już poznała ten scenariusz i nie płoszyła go patrząc w jego oczy. Raz jeden udało im się zatrzymać na sobie nawzajem wzrok, nie długo, bo jakieś pół minuty, po czym oboje wybuchnęli śmiechem. Nie wiadomo dlaczego… Od tamtego wydarzenia notoryczne spoglądanie w jej oczy nieco ustało, a ona zaczęła się zastanawiać, teraz już poważnie, co to miało znaczyć. No, bo przecież coś musiało, zwłaszcza wtedy, kiedy grał – ona przecież bardzo lubiła tego słuchać, podobnie jak ogólnie muzykę – może on to w jakiś sposób wyczuwał? On też nie był w stanie określić, co czuje i dlaczego tak się w nią wpatruje. Tłumaczył się przed samym sobą dokładnie tym, co Kinga. Nawet, gdy śpiewał i zapominał tekstu spoglądał na nią, jakby w nadziei, że to ona właśnie mu podpowie… Czasem śpiewali razem, ale nigdy nie udało im się określić swych uczuć. Koniec zimowiska zbliżał się nieubłaganie. Jeszcze ostatniego dnia razem tańczyli: Michał, Kinga, Aneta i Szymon, Marcin filmował ich komórką. Tańczyli do muzyki lat 70-tych, ubawili się przy tym do łez. Potem Aneta poszła się położyć – cały dzień źle się czuła. Do pokoju chłopaków przyszły jeszcze dziewczyny z pokoju Kingi i Ateny, bo nie chciały jej przeszkadzać. Mieli zatańczyć, tak dla śmiechu, ale Michał nie chciał, a bez niego nie ma przecież zabawy. To on był zawsze „mózgiem” takich akcji. I to chyba najbardziej podobało się Kindze. Ten człowiek, niby taki różny od niej, a jednak taki sam, był człowiekiem, który całkowicie do niej pasował. Podobał jej się z charakteru i z wyglądu, ale Kinga, jak zawsze zresztą, do końca zachowała twardość umysłu. Nie poddała się niczemu. Ale to właśnie z Michałem starała się stworzyć jak największe więzy przyjaźni, jakie tylko dało radę stworzyć przez tak krótki okres czasu. Zwracała uwagę na jego słowa - zawsze, to też zapamiętała, że w przeddzień wyjazdu zawołał ja po raz pierwszy po imieniu… Pytał o siatkę, która niby „zginęła”. Kinia znalazła ją pod torbą Szymona, jak również znalazła wiele innych rzecz należących do Michała, za co dziękował jej chyba przez całą wieczność… Gdy wracali już do domu autobusem, znów kilka razy przyłapała go na wpatrywaniu się w jej oczy. Wtedy miała bardzo dużo czasu na przemyślenia i już coraz bardziej była pewna, o co mu może chodzić, ale nadal dopuszczała do siebie myśl, że to najprawdopodobniej jej chora wyobraźnia. Nadszedł czas rozstania. Pożegnała się już z Judytą, z innego miasta i na zapas z Justyną, też z innej miejscowości. Po raz ostatni i w niepełnym już gronie powtórzyli swój hymn i jednym jedynym: „Narazie!” pożegnali się wszyscy.
Michał i Kinia spotykali się jeszcze w szkole. Mijali się na korytarzu, bez słowa, nawet na siebie nie spoglądając. Kindze mimo wszystko było trochę przykro – przecież zostali kumplami. Niby ona też mogła się pierwsza odezwać, bo w końcu zrozumiała, że zależy jej na Michale, ale uznała, że ma swój honor i nic nie będzie mówić, tak długo aż on nie zacznie. Miesiąc po kolonii, kiedy już prawie o wszystkim zapomniała, on, przechodząc koło niej pustym korytarzem wreszcie powiedział, choć cicho i marnie: „Cześć”. Zanim to do Kingi dotarło on był już parę kroków za nią, ale zdążyła mu jeszcze odpowiedzieć. Była zdziwiona, bardzo zdziwiona… Kaśka, jej druga przyjaciółka, też. Tylko, że ona nie widziała jeszcze o zdarzeniach z zimowiska, kiedy już Kinga jej wszystko do początku do końca powiedziała usłyszała tylko: „Podobasz mu się”. To akurat była chyba ostatnia rzecz, w którą by uwierzyła. Ale napisała jeszcze SMS-a do swojego kolegi, w którym mniej - więcej wyjaśniła sytuacje i zapytała, co to mogło znaczyć, odpowiedział o samo, co Kaśka.
Kinga długo nie wiedziała, co ma robić. Właściwie trudno powiedzieć bliżej, co czuła, on sama tego była pewna. Chyba już dawno jej przeszło… A Michał? No cóż na pewno już na niż nie patrzył, nawet nie było takiej okazji. W sumie niewielka strata… Ale trzeba poczekać do następnego wspólnego wyjazdu. |
Post został pochwalony 0 razy |
|